Masakra!!!
Co z tą pogodą? Gdzie słońce? Jeżeli takie ma być lato, to ja dziękuję
! W przyszłym tygodniu murarz chce wyciągnąć nam fundament bloczkami betonowymi. Musieliśmy więc uzupełnić brakujący materiał: piach, cement, wapno, folia izolująca no i bloczki. Miały dojechać także stemple 4-metrowe na garaż. Objeździliśmy parę składów budowlanych, porównaliśmy ceny. Dowóz umówiliśmy na piątek, bo Muszka miał wolne. A piątek był chyba najgorszym dniem jaki mogliśmy wybrać. Od rana lało. Ja poszłam na 7 do pracy, a Muszka z mamą ruszyli na działkę. A tam masakra. Od samej bramy po fundamenty - woda i błoto. Nie ma nawet co marzyć, że wjedzie jakiś samochód. Przywieziono nam stemple i bloczki. Wszystko wylądowało na chodniku przed bramą. Mama z Muszką wnieśli 30 stempli i zaczęli z bloczkami. Może i one wyglądają jak bloczki, ale ważą jak bloczyska. A jeszcze to błoto. Nogi się zapadają, ciężko chodzić. Więcej niż jednego bloczka nie da się przenieść, taczka też odpada, bo nie ujedzie. Dom stoi 23 m od bramy, a mieliśmy 600 bloczków. Można więc sobie obliczyć ile to kilometrów. Mama ledwo chodziła. Przenieśli półtora palety i ciągle w deszczu. Zrezygnowali, gdy mama wywinęła orła w błoto.


W południe wyszłam z pracy i pojechałam na działkę. Kalosze na nogi i heja! Człap, człap i powoli do przodu. Moje kaloszki do połowy łydki prawie się schowały w tym błocku.


Transport piachu przenieśliśmy na inny termin, bo nie ma szans na to, żeby wjechał na działkę, a nie mam zamiaru nosić 30 t zza bramy. W tym czasie przywieźli nam cement. Przestało padać, więc teraz nosimy woreczki - 28 sztuk. Deszcz niestety nie dał nam dokończyć. Trzeba było szybko go przykryć.

Po 15 dojechał do pomocy teść, teściowa i Pan Leszek, który ma garaż obok teściów. Wszyscy wzięliśmy się do pracy.


Dołączyła też moja mama:

Chwilka odpoczynku. Wszyscy mokrzy i zmęczeni:

Deszcz nie odpuścił nam do końca, ale przenieśliśmy wszystko. A tu małe szaleństwo.




A następnego dnia odrobinę zakwasów, siniaki na udach od opierania bloczków i ręce do ziemi
. Ale nie przeszkadza mi to. czuję, że powstaje nasz dom i cieszę się mimo pracy
.









. Pompa się zakopała na działce. Okazało się dla niej za miękko. Do akcji wkroczył Turbodymodarek. Ciągnął, ciągnął, aż przeciągnął i można było wlewać beton:

. Wreszcie dom nabiera realnych kształtów. Tu widok z lotu ptaka, tzn. z łyżki koparki.Na razie mam wrażenie, że to wszystko jest takie małe, ale podobno większość budujących ma takie odczucia. Mam nadzieję, że jak staną ściany to wszystko nabierze odpowiednich proporcji. Będzie dobrze, na pewno.











Komentarze