Oczekiwanie
Strop sobie schnie, w sobotę miną 3 tygodnie od zalania. W przyszłym tygodniu zaczniemy zdejmować szalunki. Pod koniec miesiąca ma się pojawić ekipa na dalszy ciąg budowy. Przyjdą też hydraulicy, żeby zamontować rury kanalizacyjne przed zalaniem chudziaka. Więźba już zamówiona na 7 października, a zaraz potem przyjdą dekarze i - jeśli tylko pogoda pozwoli - do końca października będzie stan surowy otwarty. Już tyle powstało, ale tak wiele jeszcze do końca. Nie możemy się doczekać. Nie wiem jak sobie rozplanujemy prace na zimę. Kończą się oszczędności, więc trzeba zakręcić się ostatecznie wokół kredytu. Nie ma wyjścia jeśli chcemy za rok się wprowadzić. Ja ciągle ślęczę w internecie i oglądam: a to kolory dachów i elewacji, a to meble kuchenne, a to łazienki. Jest tyle do wyboru, a ja nie nie mam niestety zmysłu projektanta wnętrz i "zewnętrz", więc czasem się gubię. Podoba mi się tyle różnych rzeczy, a Muszka mnie tylko hamuje, bo ani nie mamy na takie cuda kasy ani przestrzeni. Ale pooglądać i pomarzyć można. Tylko żeby nie było, że nie jestem zadowolona z naszego domu. Jestem i to bardzo. Na razie nic nie chcę w nim zmieniać, jest na miarę naszych możliwości (mam nadzieję, że tak) i potrzeb. Muszka będzie miał swój garaż (wreszcie ogrzewany), a ja swoją kuchnię (na razie jestem na etapie białych mebli). I przestaniemy wreszcie jeździć jak Cyganie z torbami od jednych rodziców do drugich.