wreszcie jest dach
No cóż! Zawitała zima, ciekawe czy na dobre. A pamiętacie jeszcze jak było miesiąc temu na Wszystkich Świętych? Zasypało nas, ale na szczęście dach już mamy. 22 listopada cieśle go ostatecznie skończyli. A wg moich szacunkowych planów miało to być pod koniec października, ale - jak już pisałam - panowie odkładali terminy z dnia na dzień. Przy rozliczeniu też się pojawiły problemy. Okazało się, że mamy zapłacić więcej. Nie mieliśmy pisemnej umowy i mimo, że Muszka upewniał się co do ceny, to i tak doszło do nieporozumienia. Będzie nauczka na przyszłość. Ale najważniejsze, że dach wreszcie jest. Trzeba teraz sprawdzić, czy nic nie będzie ciekło.
W międzyczasie Muszka z tatą i ze mną położył deski na strychu. Całkiem spory wyszedł ten stryszek.
Zamówiliśmy też okna i bramę garażową. Mają być gotowe na początku grudnia, a tu pogoda jakaś niesprzyjająca. A tak w ogóle to bardzo nam się podoba nasz dom, tyle że Muszka martwi się, że jednak jest za duży . Najgorsze.że mnie się to zaczyna udzielać. Tylu ludzi przeliczyło się ze swoimi możliwościami. Wiadomo, że chodzi o koszty wykończenia i późniejszego użytkowania. Mam nadzieję, że uda nam się ze wszystkim, że finansowo podołamy i będziemy żyli długo i szczęśliwie w naszym wymarzonym domu.